Pierwszy mecz FC Barcelony bez Messiego – grali jak z nut!

Wczoraj po raz pierwszy piłkarze FC Barcelony wyszli na murawę Camp Nou bez swojego wieloletniego kapitana, Leo Messiego. Kibice z pewną obawą patrzyli na to, co może się wydarzyć. Jak się okazuje, niesłusznie. 

Przewaga nad Real Sociedad 

Barcelona pokonała u siebie Real Sociedad 4:2, świetnie rozgrywając piłkę i utrzymując przewagę przez prawie cały mecz. Już od samego początku uwagę przyciągała zupełnie odmienna od stałych fragmentów gry wirtuozerią Memphisa Depay. Mogliśmy obserwować niezwykłą zabawę z piłką, która zakończyła się pięknymi asystami. 

W końcówce meczu wydawało się, że Real Sociedad łapie wiatr w żagle. Dwa gole w przeciągu kilku minut dały zespołowi niesamowitego kopa, jednak zmiana wyniku na 4:2 po asyście Braithawita przekreśliła nadzieje Realu Sociedad na satysfakcjonujący wynik. Warto dodać, że zespół był bez swojego najlepszego zawodnika, Alexadnera Isaka. O tym, czy jego obecność wniosłaby coś do meczu, trudno osądzać. Z pewnością jednak gra Realu Sociedad byłaby bardziej spójna i nastawiona na ofensywę. 

Martin Braithwaite — odrodzenie gwiazdy?

Już podczas ostatniego mundialu Martin Braithwaite grał jak z nut. Świetne asysty, dokładne podania i piękne gole. Kibice Barcelony przecierali oczy ze zdumienia, gdyż w barwach klubowych grał zupełnie inaczej. Być może wpływ na to miała za jasno świecąca gwiazda Messiego? 

Jakby na potwierdzenie tej tezy, w pierwszym meczu nowego sezonu Braithwaite strzelił dwa piękne gole i zaliczył jedną piękną asystę. Prócz niego, gole strzelili również Gerard Pique oraz Sergio Roberto. Nie da się ukryć, że w ubiegłych sezonach piłkarze grali „pod Messiego”. Teraz mają odwagę na indywidualne akcje i wychodzi im to kapitalnie. 

10 minuta meczu dla Leo Messiego

W 10 minucie, kibice zgromadzeni na Camp Nou zaczęli skandować imię Leo Messiego, chcąc uczcić jego pamięć. Nie brakowało jednak również gwizdów, które kibice skierowali do obecnego prezydenta klubu. Wielu z fanów nie pogodziło się z odejściem Argentyńczyka, obwiniając za całą sytuację nieudolną politykę Joana Laporty.