Flamengo – klub, dla którego Paulo Sousa opuścił polską reprezentację w piłce nożnej. Czy faktycznie warto było?

To już niemal pewne – Paulo Sousa w okropnym stylu kończy pracę z polską reprezentacją w piłce nożnej. Gdy Cezary Kulesza, 26 grudnia odebrał telefon od byłego już selekcjonera, nie spodziewał się takiej bomby medialnej. Ta decyzja wstrząsnęła polską piłką nożną. Skąd w ogóle jest drużyna, dla której zostawił naszą reprezentację Sousa?

Gorąca Brazylia

Zespół Flamengo pochodzi z Rio de Janerio. Jest to miasto ogromnych kontrastów, gdzie obok wspaniałych wieżowców i nowoczesnych rozwiązań są fawele. A tam, w dzielnicach biedoty, codziennie z głodu umierają ludzie. Wszystkich tych ludzi łączy jedno – ogromna miłość do piłki nożnej, która niejednokrotnie jest jedyną alternatywą, aby wybić się poza próg ubóstwa.

Flamengo gra w brazylijskiej Serie A i ostatni sezon zakończył na drugim miejscu, tuż za Atletico Mineiro. To bardzo popularny w Brazylii zespół, któremu kibicuje około 40 milionów mieszkańców tego kraju. Liderem jest nieprzerwanie Gabriel Barbosa, który zyskał przydomek „Gabigol”. Wypożyczony z Santosu do Interu Mediolan nie zawojował wiele. Ale gdy powrócił do ojczystego kraju, zaczął strzelać piękne gole. I to właśnie dla Flamengo.

Jednoznaczny wybór Sousy

Nie da się ukryć, że brazylijscy trenerzy nie mają dobrej opinii w swoim własnym kraju. Dyrektorzy sportowi i prezesi niezwykle rzadko oddają piecze nad drużyną w rodzime ręce. Bardziej pożądani są szkoleniowcy z Argentyny lub Portugalii. Trend ten rozpoczął się od Jorge Jesusa, który Flamengo doprowadził do największych trofeów. Abel Ferreira, trener Palemiras, doprowadził swój zespół do wygranej w Copa Libertatores. Jednym słowem – Portugalczycy w mniemaniu Brazylijczyków, są remedium na najwyższe wygrane.

Paulo Sousa więc wybrał niełatwą drogę. Z pewnością będzie ciążyła na nim ogromna presja. Czy swoimi zdolnościami poprowadzi drużynę Flamengo do wygranych, pokaże czas. Jedno jednak jest pewne, zanim na spokojnie zajmie się trenowaniem brazylijskiego klubu, musi rozwiązać kontrakt z polskim PZPN. Nie obejdzie się bez solidnego odszkodowania, a najpewniej wszystko skończy się w sądzie.